Eksperci UPWr: oddajmy rzekom przestrzeń na rozlewanie się w trakcie powodzi

Powódź, fot. UPWr
Powódź, fot. UPWr
Czas4 min

Prof. Tomasz Kowalczyk z Katedry Kształtowania i Ochrony Środowiska UPWr mówi o tymo tym, jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z ostatnich, trudnych dni, o wycince lasów i przesiedleniach najbardziej narażonych na powodzie miejscowości, które mogą stać się koniecznością.

Dr Sebastian Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk powiedział, że woda ma swoją pamięć i wraca do starych miejsc. Za to nasza pamięć wydaje się krótka. Popełniamy wciąż te same błędy i nie wyciągamy dostatecznych wniosków…

– Przez wieki próbowaliśmy rzeki ujarzmić, regulując ich koryta, skracając bieg, odcinając od terenów zalewowych wałami. Skala powodzi ’97 roku i tegorocznej dobitnie pokazują, że nie jesteśmy w stanie wygrać tej walki. Dlatego zamiast walczyć, zacznijmy z rzekami współpracować. Holistycznie, kompleksowo – bo teraz mówimy głównie o ryzyku i skutkach powodzi, tak jakbyśmy zapomnieli o panującej w całym kraju suszy, a ona na północy i wschodzie kraju trwa dalej. A więc musimy tworzyć takie rozwiązania, które ograniczają skutki obydwu tych zagrożeń, a przy okazji poprawiają jakość wody i chronią bioróżnorodność. Jest to często możliwe i wykonalne, jednak musimy zmienić swoje podejście i sposób myślenia. Muszą to również zrozumieć politycy, decydenci. Trzeba znaleźć środki finansowe, uruchomić programy i je powszechnie realizować. My – jako uczelnia – jesteśmy gotowi na nowoczesne kształcenie fachowych kadr, które w najbliższych dekadach będą się mierzyć z trudną materią gospodarowania zasobami wodnymi.

prof_kowalczyk.jpg
Prof. Tomasz Kowalczyk z Katedry Kształtowania i Ochrony Środowiska, źródło: UPWr

W tym kontekście coraz głośniej mówi się też o wysiedleniach terenów zalewowych. Kłodzka nie przeniesiemy, a małe miejscowości?

– Mając na myśli oddanie rzekom przestrzeni na rozlewanie się w trakcie powodzi po dolinach – a zjawiska te nieuchronnie będą nawracać coraz częściej w skali, której nie potrafimy jeszcze przewidzieć – trzeba rozważyć działania najbardziej radykalne. Mam na myśli przesiedlenia najbardziej narażonych na powodzie części lub nawet całych miejscowości. Zwłaszcza, że mogą się one okazać bardziej racjonalne ekonomicznie, społecznie i gospodarczo, niż ciągłe inwestycje w nieskuteczną, techniczną ochronę przeciwpowodziową i odbudowę zniszczeń. Giną ludzie i zwierzęta – trudno te straty nawet wycenić. Problem narasta lawinowo, dostrzegają to firmy ubezpieczeniowe, które nie chcą nawet podejmować ryzyka. Ludzie tracą z dnia na dzień cały swój majątek, dorobek życia. A po kilku latach zapominają, władze lokalne kuszą inwestorów, ktoś kupuje tanią działkę, buduje dom – to jest błędne koło, które trzeba w końcu przerwać. Gospodarka przestrzenna musi się w końcu zmienić, bo ignorowanie skutków tych błędów jest zbyt kosztowne.

Jak Pan ocenia zarządzanie infrastrukturą przeciwpowodziową? Ten temat w ostatnich dniach rodzi wiele pytań i wątpliwości.

– Zgadza się i to pomimo że bez wątpienia odbywa się ono zgodnie z opracowanymi wcześniej instrukcjami eksploatacji. Jednak wielkość i dynamika zdarzeń związanych z trwającą powodzią pokazują, że potrzeba udoskonalenia tych metod. Największym, moim zdaniem, problemem okazał brak reakcji na skalę prognozowanych opadów. Np. zbiorniki kaskady nyskiej należało zacząć opróżniać znacznie wcześniej, w skali bezpiecznej dla znajdujących się poniżej miejscowości. W szczytowym momencie dokonano zrzutu dochodzącego do 1500 m3/s, który spowodował rozległe zalania doliny Nysy Kłodzkiej, a także ryzyko znacznego zwiększenia fali wezbraniowej na Odrze. Na szczęście zbiornik Racibórz dobrze spełnił swoją funkcję i niżej leżące miejscowości, w tym Wrocław, nie mierzą się z tak dużym przepływem na Odrze, jak w 1997 roku.

raciborz-2.jpg
Zbiornik Racibórz, fot. Shutterstock, źródło: UPWr

Zmierzam do tego, że najnowsze osiągnięcia w zakresie modelowania przepływów powodziowych, które bazują na aktualnych danych teledetekcyjnych, intensywności i rozkładzie przestrzennym opadów itp., pozwalają na znacznie efektywniejsze zarządzanie tą infrastrukturą, w tym również reakcją na sytuacje kryzysowe, np. awarie zbiorników gwałtownie zwiększające przepływy rzek. Jesteśmy w stanie włączyć się w tworzenie takiego systemu.

A wycinka lasów? Czy rzeczywiście przyczyniła się do dramatycznej sytuacji w kotlinie kłodzkiej?

Lasy górskie powinny przede wszystkim służyć celom wodochronnym i glebochronnym. Funkcja gospodarcza nie może być zatem priorytetem. A tak niestety jest. Kiedy do tego dołożymy powszechne zamieranie lasów iglastych po suszy w 2015 roku mamy duży problem. Dodatkowo skala i metody pozyskiwania drewna: ogromne maszyny, które niszczą glebę, tworzą głębokie koleiny, rozwój sieci dróg leśnych – to wszystko czynniki przyczyniające się do znacznych, niekorzystnych zmian hydrologicznych w zlewniach górskich w ostatnich dekadach. Mam tu na myśli m.in. skuteczne spowolnienie spływu na tereny niżej położone i do cieków.

Podczas tegorocznej powodzi słyszeliśmy też o infrastrukturze, często mającej swoje lata, która nie wytrzymywała zderzenia z naporem tak dużej ilości wody. Tu chyba również mamy wiele do zrobienia.

Zgadza się. I z pewnością będzie ogromna presja społeczna i pewnie polityczna wola, by budować szereg nowych zbiorników retencyjnych, pogłębiać koryta, podwyższać obwałowania itp. I kilka takich, racjonalnie uzasadnionych inwestycji, należy wykonać. Jednak obecne wydarzenia pokazują, że nie jesteśmy w stanie wydolnie zadbać o stan techniczny i właściwe funkcjonowanie istniejącej infrastruktury. Jest to wynik szeregu uwarunkowań: wieloletniego niedofinansowania sektora wodnego, coraz większych braków kadrowych, kwestii organizacyjnych czy politycznych – wodą zarządzają trzy ministerstwa. Trzeba do tych kwestii podejść szerzej,  optymalizując gospodarowanie przestrzenią całej zlewni. Najpierw zadbać o powszechną retencję krajobrazową na terenach rolnych i leśnych, zapewnić rzekom odpowiednią przestrzeń w ich dolinach i renaturyzować je, odtwarzać naturalną retencję mokradeł. Dopiero potem zastanawiać się nad uzupełnieniem tego systemu retencji naturalnej zbiornikami sztucznymi i inną infrastrukturą techniczną.

Źródło: UPWr