Badacze z UM we Wrocławiu chcą poznać zabójczą moc roślin

Czas4 min

Naukowcy Katedry Biologii i Biotechnologii Farmaceutycznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu realizują projekt „Regulacja synergistycznej toksyczności roślinnych saponin triterpenowych i białek inaktywujących rybosom”.

„Regulacja synergistycznej toksyczności roślinnych saponin triterpenowych i białek inaktywujących rybosom” – projekt pod takim tytułem, finansowany przez Narodowe Centrum Nauki w ramach konkursu OPUS LAP, realizuje zespół prof. Adama Matkowskiego, kierownika Katedry Biologii i Biotechnologii Farmaceutycznej UMW. Badanie zaplanowane jest na trzy lata, a kwota dofinansowania wynosi blisko 1 mln zł. Jest to część międzynarodowego projektu badawczego prowadzonego wspólnie z Zakładem Biologii Farmaceutycznej Freie Universität Berlin w Berlinie kierowanym przez prof. Aleksandra Wenga. Wrocławska część ma charakter czysto eksperymentalny. Rezultaty badań naukowców z UMW posłużą ośrodkowi z Niemiec jako baza do sprawdzenia potencjalnych efektów terapeutycznych.

Obrona przez chemiczny atak

– Rośliny zagrożone atakiem innych organizmów nie mogą uciec ani zmienić miejsca pobytu, gdy znajdą się w niesprzyjających warunkach środowiska – tłumaczy prof. dr hab. Adam Matkowski. – Muszą więc bronić się biernie. Przeciwko roślinożercom, pasożytom czy chorobotwórczym mikroorganizmom mogą chronić się barierami fizycznymi: cierniami, zgrubiałą korą, kutykulą, żywicami itd. Jednak najinteligentniejszą bronią, rozwiniętą w ciągu tysięcy lat koewolucji, są roślinne substancje chemiczne, które czynią ciało rośliny (lub jego części) trującym, niesmacznym, niestrawnym lub odstręczającym. Rośliny lecznicze zostały wybrane przez człowieka z natury jako wykazujące silniejsze od innych działanie fizjologiczne na organizm. One właśnie często produkują wyrafinowane mieszanki substancji działających na różnorakie mechanizmy w innych organizmach.

Naukowcy UMW tym razem przyglądają się dwóm pospolitym roślinom: Gypsophila elegans (łyszczec nadobny, gipsówka letnia – znana np. jako dodatek do bukietów) i Agrostemma githago (kąkol, niegdyś pospolity chwast, dzisiaj roślina zagrożona, ale również ozdobna). Obie należą do rodziny goździkowatych, która pod względem obrony chemicznej jest w świecie roślin wyjątkowa. Stwierdzono bowiem, że wytwarzane przez goździkowate zabójcze mieszanki zawierają z jednej strony drobnocząsteczkowe substancje zwane saponinami (naturalne detergenty), a z drugiej strony rzadkie i specyficzne białka toksyczne, tzw. białka inaktywujące rybosom (ang. ribosome-inactivating proteins – RIP), zdolne do zabicia komórek innych organizmów poprzez uszkodzenie maszynerii produkcji białek. W ten sposób mogą zabić każdą komórkę. Saponiny obejmują tysiące bardzo zróżnicowanych, a jednocześnie podobnych strukturalnie substancji. Wytwarza je wiele grup roślin. W farmacji wykorzystuje się saponiny jako środki wykrztuśne oraz jako adjuwanty, np. w szczepionkach. Natomiast w tandemie z RIP odkryto je w dużych ilościach tylko w goździkowatych.

– Działając synergistycznie z RIP, saponiny tworzą tzw. dwuskładnikowy układ toksyczny (ang. toxic two-component system – TTS) – kontynuuje szef Katedry Biologii i Biotechnologii Farmaceutycznej UMW.

– Ta „współpraca” powoduje wzmocnienie działania toksycznego RIP w stosunku do roślinożernych zwierząt oraz prawdopodobnie także mikroorganizmów. Jest to wyspecjalizowana broń defensywna roślin spokrewnionych z goździkami, która może odgrywać rolę również w ich właściwościach leczniczych – w myśl zasady, że to, co truje, może też leczyć. Jednak bardzo niewiele wiadomo o koordynacji produkcji tych dwóch składowych TTS w żywej roślinie. Nie wiemy, co powoduje, że te białka pojawiają się w roślinie w takich czy innych proporcjach. Do badań wybraliśmy dwie ciekawe rośliny: łatwą w uprawie i zawierającą duże ilości dobrze poznanych saponin i RIP gipsówkę letnią oraz mniej poznany kąkol, w którym ostatnio odkryto nowy typ białek RIP – stwierdził.

Hodowla ściśle kontrolowana

Projekt pod akronimem RIP-SAPO zakłada zastosowanie metod biotechnologicznych. Badacze zajmą się dokładnym profilowaniem białek, ekspresji genów i identyfikacją tych substancji, które w największym stopniu odpowiadają za specyficzne właściwości roślin. Rośliny i ich części muszą być hodowane w laboratorium przy ścisłej kontroli warunków środowiska. To konieczne, by ograniczyć wpływ niekontrolowanych czynników, czego w naturze nie dałoby się uniknąć. Jednocześnie hodowanym komórkom zostaną zaaplikowane różne substancje o działaniu stymulującym na komórki roślinne. Mogą to na przykład być inaktywowane fragmenty ścian komórkowych bakterii i grzybów oraz cząsteczki sygnałowe używane przez komórki roślinne do zaalarmowania organizmu o ataku patogenów (np. kwas salicylowy, tlenek azotu czy nadtlenek wodoru). A wszystko po to, żeby zweryfikować hipotezę o spodziewanym podwyższeniu lub zmianie kompozycji składowych TTS. Naukowcy chcą przetestować wpływ tych czynników zarówno na komórki swobodnie rosnące w pożywkach, jak i na hodowane organy rośliny: korzenie i pędy. Na tej podstawie zostanie opracowany system hodowli w laboratorium, w którym będzie można ukierunkować produkcję wybranych składników pod wpływem określonych czynników.

– W ten sposób dowiemy się, jakie wpływy zewnętrzne powodują u rośliny powstawanie skomplikowanych mieszanin substancji obronnych. Będzie to ważne także dla rozwoju udoskonalonych terapii, jak również dla poprawy odporności naturalnej roślin uprawnych – podkreśla prof. Adam Matkowski.

– Nie byłoby tego projektu, gdyby nie osobiste kontakty i obecność na międzynarodowych spotkaniach naukowych. Pomysł zrodził się podczas konferencji naukowej w Innsbrucku, gdzie prezentowaliśmy wyniki naszych badań z zastosowaniem klasycznego biotechnologicznego spojrzenia, które w Niemczech zastąpiły już bardziej zaawansowane technologie. Rozmawialiśmy o tym z prof. Wengiem w kuluarach i tak narodził się koncept wspólnego badania, w którym nasz ośrodek mógłby zająć się częścią eksperymentalną. Zawsze powtarzam, że warto uczestniczyć w naukowych konferencjach i kontaktować się z kolegami ze świata bezpośrednio. Takiego kontaktu nic nie zastąpi, a najlepsze pomysły rodzą się niekoniecznie przy biurku – dodaje.

Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu