Co z kleszczami na łąkach kwietnych?

Kwiaty, fot. Pixabay
Kwiaty, fot. Pixabay
Czas2 min

Czy pojawiające się coraz częściej w naszym otoczeniu łąki kwietne powinny budzić lęk przed występującymi tam kleszczami?  – Trzeba to zbadać – mówi prof. Jerzy Michalik z Wydziału Biologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

– Łąki kwietne stanowią coraz częstszą alternatywę wobec powszechnie dominujących w przestrzeni miejskiej trawników – zauważa naukowiec z UAM. – Typowe łąki kwietne są wysiewane ze specjalnie przygotowanych mieszanek traw gazonowych wzbogaconych o liczne gatunki wieloletnich roślin zielnych zwanych bylinami (np.: nostrzyk, złocień, nawłoć, koniczynę, cykorię podróżnik, ślaz, dziewannę, chabry, stokrotki). W rezultacie powstaje nieporównywalnie bardziej bogaty botanicznie i mikrobiologicznie ekosystem, z którego chętnie korzystają owady m.in. trzmiele, pszczoły, motyle ponadto pająki, roztocze, drobne gryzonie oraz ptaki i gady – mówi prof. Jerzy Michalik. Jak dodaje, chociaż łąki te nie nadają się do leżenia, spacerów, czy sportowej rekreacji, ich obficie kwitnące kwiaty, podnoszą walory estetyczne tych powierzchni, które w porównaniu do trawników są także bardziej odporne na suszę, sprzyjają zatrzymywaniu wody, wymagają rzadszego koszenia utrzymując dłużej intensywną zieleń. Ponadto strefa korzeniowa rozrastających się bylin polepsza strukturę gleby i stopniowo zwiększa zawartość próchnicy glebowej. Wśród mieszkańców miast pojawiają się jednak pytania czy te ekosystemy zbliżone częściowo do naturalnych łąk, mogą nasilać ryzyko kontaktu z kleszczami.

– Powszechnie używane określenie „kleszcze”, kojarzone z chorobami transmisyjnymi, takimi jak borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu, odnosi się wyłącznie do kleszcza pospolitego (Ixodes ricinus) – podkreśla prof. Jerzy Michalik.  – Ten higrofilny (bardzo podatny na wysychanie) gatunek, występuje powszechnie na terenie całego kraju, preferując lasy liściaste i mieszane z bogatym podszytem, które wraz z zalegającą warstwą ściółki, zapewniają ochronę przed intensywnym nasłonecznieniem oraz przetrwanie w okresach suszy czy silnych mrozów. Jest obecny także w parkach miejskich o różnym stopniu zalesienia, ogródkach działkowych, gdzie jednak osiąga wyraźnie mniejsze zagęszczenia. Poza sprzyjającymi warunkami siedliskowymi, potrzebuje pokarmu w postaci krwi, którą pobiera od ok. 300 gatunków lądowych kręgowców (ssaków, ptaków, gadów). Poszczególne stadia rozwojowe Ixodes ricinus preferują określone grupy żywicieli. Najważniejszymi żywicielami dla stadiów młodocianych, czyli larw i nimf, są ptaki wróblowe (m.in. kos, drozd, sikora, szpak) i drobne gryzonie, natomiast dla samic (samce nie pobierają krwi) zapewniających reprodukcję i utrzymywanie się kleszczy na danym terenie, wyłącznie średnie i dużej wielkości ssaki (zające, jeże, lisy, sarny, jelenie). W miastach także psy i koty są żywicielami samic. Kleszcze (zwłaszcza larwy i nimfy), spotykane sporadycznie na regularnie koszonych trawnikach miejskich, to okazy zawleczone najczęściej przez ptaki. Stadia te z racji skrajnie niekorzystnych warunków środowiskowych (silne nasłonecznienie) oraz braku dostępu do żywicieli zwykle giną – mówi naukowiec.

Prof. Jerzy Michalik zaznacza, że dotychczas nie prowadzono systematycznych badań dotyczących występowania oraz liczebności kleszczy na łąkach kwietnych w miastach, dlatego ocena ryzyka kontaktu człowieka (także naszych czworonogów) z tymi krwiopijnymi pajęczakami na tym etapie pozostaje nieznana – Wydaje się jednak, że tego typu powierzchnie zakładane zwłaszcza w pobliżu zalesionych terenów rekreacyjnych i miejskich parków, do których dostęp mają naturalni żywiciele samic Ixodes ricinus (np.: jeże, lisy, sarny) oraz psy, mogą potencjalnie poszerzyć strefę występowania kleszczy, w tym nimf, które najczęściej atakują ludzi. Przypuszczenie to wymaga jednak przeprowadzenia rzetelnych badań w okresie wzmożonego żerowania kleszcza pospolitego, który obejmuje zwykle dwa szczyty: wiosenny (kwiecień/maj) oraz jesienny (wrzesień/październik) – mówi prof. Jerzy Michalik.

Źródło: Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu